deszcz za oknem więc trzeba było jakoś nie zmarnować tego dnia. 15 min ostrej jazdy w trupa z twardego czasówka górska naprzemian stojąc, siedząc czyli to co ostatnio. Obciążenie 10/10 stojąc i 9/10 siedząc. Pozniej jeszcze 3.5min tego samego bo strasznie mnie korciło, zeby jeszcze troche sie zalac potem. Więcej już nie chciałem bo jutro jak nie będzie padać to wytrzymałość w grupie. No chyba, że będzie to to samo co dzisiaj. Ale oby nie...
15 min górskiej czasówki w tętnie 190. Naprzemian stojąc i siedząc. Opór 10/10 stojąc, 8/10 siedząc. Przełożenie 52x14. Już w połowie myślałem że zgon zaliczę. Ale się nie zesrałem. Zrobiłem swój max. 15 min i nie więcej. Więcej naprawdę już się nie dało. Nie było mnie już stać. Bo już w głowie się zaczynało kręcic, więc wolałem nie ryzykować.
Wciąż się uczę jeździć czasówki, zwłaszcza górskie. Jeszcze nie znalazlem dobrej metody kiedy wstawac a kiedy siedziec w siodełku. Może coś mnie oświeci niedługo...